Miłość po bydgosku. Jak stworzyć metropolię i dlaczego to takie trudne - pisze Piotr Cyprys

Tworzenie sztucznych politycznych tworów wbrew woli mieszkańców nigdy nie przyniesie rozwoju regionu, a jedynie pogłębi istniejące rozłamy. O tym, że metropolię budować trzeba w oparciu o dobrowolne współuczestnictwo i wolność

pisze Piotr Cyprys*




Do napisania tych kilku słów skłoniło mnie wyróżnienie, które Stowarzyszenie Metropolia Bydgoska otrzymało na uroczystej sesji Rady Miasta Bydgoszczy w dniu 24 maja br. Jest nim Medal Prezydenta Miasta Bydgoszczy.

Sesja z okazji święta samorządu terytorialnego okraszona była również wystąpieniem prof. Stępnia, który uczestniczył w 1990 roku w przygotowywaniu zrębów podstaw prawnych dla funkcjonującego obecnie samorządu terytorialnego.

Twórcy tych reguł nie przewidzieli jednak tego, że politycznie wybierany marszałek może działać wbrew interesom największego miasta regionu. Dlatego należałoby naprawić ten błąd i wprowadzić wybory bezpośrednie marszałków, którzy winni być w ten sposób rozliczani ze swoich działań przez wszystkich wyborców.

Odznaczenie przy takiej okazji skłania do szeregu refleksji, a szczególnie do swoistego resume działalności stowarzyszenia, bo tak właściwie - za co otrzymaliśmy to odznaczenie?

Przecież dzięki nam nie powstał żaden chodnik czy ścieżka rowerowa, nie odrestaurowano mostu według pierwotnego projektu, nie zorganizowano imprezy dla osiedla, czy nie wybudowano tramwajowego przystanku wiedeńskiego - takie między innymi były zasługi – skądinąd również ważne, choć dotykające przeróżnych dziedzin życia - innych odznaczonych organizacji czy osób.

Czy mówienie o metropolii, o partnerskim oddolnym związku gmin jest komuś potrzebne i czy ma wymiar społeczny, czy jest tylko zachcianką, zabawką polityczną? Pustym frazesem wytworzonym na potrzeby kilkudziesięciu nawiedzonych osób.

Początki Stowarzyszenia Metropolia Bydgoska


Za prezydentury poprzedniego prezydenta (2002-2010) lansowany był duopol, zwany też dwumiastem, czyli wirtualny twór stworzony na potrzebę dowartościowania dwukrotnie mniejszego od Bydgoszczy Torunia, a stawiający znak równości pomiędzy tym miastami. Takie zaniżanie rangi Bydgoszczy bazujące na wirtualnym tworze zaczęło przynosić, zgodnie z działaniami toruńskich polityków, coraz to bardziej niekorzystne rozwiążania dla naszego miasta. Obszarem zasięgu duopolu miały być, wbrew logice i statystyce, dwa powiaty, toruński i bydgoski. Tym samym chciano ograniczyć zasięg oddziaływania Bydgoszczy, ograniczając go miejscami prawie na rogatkach miasta. Uznano, że mieszkańcy Szubina, Nakła czy Lubostronia są mniej „bydgoscy” niż ci z Obrowa czy Chełmży.

Pod taki - lansowany przez toruńskich polityków - duopol zaczęto opracowywać strategię rozwoju województwa, która potencjały obu miast równała na papierze – tak sprokurowany materiał stał się bazą prezentowaną na zewnątrz regionu a nawet kraju. To za nim powstała koncepcja szybkiej kolei omijającej Bydgoszcz, to dzięki niemu zaczęto odsuwać w realizacji szybkie drogi łączące nasze miasto z siecią dróg krajowych. To z powodu tego, że duopolowi, przedstawianemu jako jeden organizm miejski, mogła wystarczyć autostrada poprowadzona po wschodniej części Torunia (prezydent Zaleski nawał ją wschodnią obwodnicą dla Bydgoszczy).

Tak samo było z koleją: przecież jest wspaniały projekt BiT City i wystarczy doprowadzić szybką kolej z Warszawy do Torunia (a tam bydgoszczanie mieli się przesiadać na podmiejskie pociągi do siebie). W umacnianiu przekonania o słuszności takich rozwiązań miało pomóc realizowanie pod szyldem duopolu dwóch sztandarowych inwestycji kolejowo-tramwajowej BiT City oraz spalarni.

Nieważne, że w ramach BiT City realizowano całkowicie niezależne inwestycje tramwajowe w obu miastach, nieważne, że spalarnia to inwestycja, na której budowę Bydgoszcz sama poręczyła kredyt i wybudowała w Toruniu stację przeładunkową. Toruński urząd marszałkowski dzięki tym inwestycjom mógł na zewnątrz kreować wizerunek duopolu jako krainy mlekiem i miodem płynącej oraz ogólnej szczęśliwości mieszkańców.

W mediach lokalnych, których głównym sponsorem jest toruński urząd marszałkowski (z naszych samorządowych pieniędzy) trwała (trwa?) kampania na rzecz zaakceptowania przez bydgoszczan takiego fałszywego obrazu. Do dziś jeżdżąc lokalnymi pociągami zobaczymy filmiki o tym jak pięknie rozwija się BiT City. Te pociągi dojeżdżają do Łodzi, Poznania czy Trójmiasta, więc taki wizerunek „sprzedawany” jest także poza „nasz” region.

Taki obraz regionu dla minister Bieńkowskiej (MRR 2007-2013) był wszechobecną wykładnią dla poczynań toruńskiego urzędu marszałkowskiego w stosunku do Bydgoszczy, szczególnie wzmianek o duopolu umieszczanych w strategii rozwoju regionu. Toruń mógł uzasadniać swoje inwestycje nie potrzebą 200 tysięcy jego mieszkańców, ale przeszło 700. Dlatego wyobrażam sobie, jakim szokiem musiała być dla minister Bieńkowskiej (MRR) konferencja zorganizowana na UKW, która miała ten stan akceptacji i euforii utrwalić, a okazała się bydgoskim głosem sprzeciwu.

Jako zapisany do wystąpienia przedstawiciel Stowarzyszenia wyraziłem wówczas wielką dezaprobatę społeczną dla wciągania na siłę Bydgoszczy do niechcianego związku, podobną opinię wyraził też Roman Jasiakiewicz (wówczas przewodniczący Rady Miasta Bydgoszczy), o braku fałszywie przedstawianych relacji traktowała też prezentacja prezydenta Rafała Bruskiego, który pytał się o to, co nas łączy i dzieli.

Tu się zatrzymajmy - w tym miejscu jest już chyba jasne, dlaczego Bydgoszcz musi odzyskać podmiotowość, a przede wszystkim formalną pozycję lidera w regionie, którym była i jest.

Dlaczego musimy wzmacniać istniejące od wieków pozytywne związki z otaczającymi nas gminami.

Dlaczego chcemy budować naszą metropolię na oddolnym i dobrowolnym współuczestnictwie, na wolności, o której wspomniał w swoim wystąpieniu prof. Stępień mówiąc o niezależności samorządów terytorialnych.

Dlatego też mówienie o metropolii bydgoskiej, mówienie o roli i znaczeniu miasta na mapie Polski oraz związkach z otaczającymi je gminami jest tak ważne. Bez odkłamania tworzonego latami fałszywego wizerunku miasta trudno jest przekonać inwestorów, trudno oczekiwać, aby rządowi planiści zaczęli nas zauważać.

Jeszcze wiele pracy przed nami, ale nie wykonamy jej bez oddanych miastu polityków i radnych, dlatego cenimy kontakty z tymi, którzy deklarują chęć działania i z którymi dużo udało się nam zdziałać.

Na koniec powraca pytanie czy po ośmiu latach naszej społecznej działalności zasłużyliśmy na nagrodę Prezydenta Miasta Bydgoszczy? Cieszy nas zawiązanie stowarzyszenia Metropolia Bydgoszcz – gmin bydgoskiego obszaru funkcjonalnego, które realizując prawo do wolności, niezależności jednostek samorządu terytorialnego zawiązały stowarzyszenie, aby wspólnie zabiegać o rozwój i zacieśniać współpracę dla dobra mieszkańców.


Obszar Funkcjonalny Bydgoszczy to nie jest twór polityczny, ale ukształtowany historycznie obszar wzajemnej współpracy i dlatego pomimo różnych wiatrów historii będzie istniał. Powinniśmy wymagać, aby wojewódzki samorząd, a szczególnie marszałek, uszanowali nasze prawo do samostanowienia zgodnie w wolą twórców zrębu samorządu terytorialnego z 1990 roku, zgodnie z zapisami konstytucji. Tworzenie sztucznych politycznych tworów wbrew woli mieszkańców nigdy nie przyniesie rozwoju regionu, a jedynie pogłębi istniejące rozłamy.

*
      
Miłość po bydgosku. Jak stworzyć metropolię i dlaczego to takie trudne - pisze Piotr Cyprys Miłość po bydgosku. Jak stworzyć metropolię i dlaczego to takie trudne - pisze Piotr Cyprys Reviewed by KochamBydgoszcz on 05 czerwca Rating: 5
Obsługiwane przez usługę Blogger.